Nice to meat you – taki napis wita wszystkich gości wchodzących do restauracji Ed Red. I faktycznie, mięsożercy będą się tutaj czuli wniebowzięci. Na szczęście dla tych, którzy lubią mięso trochę mniej, szefowie kuchni również przygotowali kilka ciekawych propozycji.
W restauracji Ed Red byliśmy już wielokrotnie. Za pierwszym razem trafiliśmy do niej kilka lat temu, podczas weekendu w Krakowie. Kuchnia bardzo przypadła nam do gustu, a podroby cielęce podawane na 5 sposobów oraz bycze jądra w sosie z białej, wędzonej czekolady, wprost skradły nasze serca.


STEK I OSTRYGI
Z dużą radością przyjęliśmy wiadomość, że Ed Red otworzył swoją filię w Warszawie. I to gdzie! Restauracja mieści się na piętrze w Hali Mirowskiej, dosłownie 5 minut spacerem od miejsca, w którym mieszkamy. Idealnie! 😉 Od czasu otwarcia warszawskiej restauracji minęło już kilka lat, a my regularnie wracamy do niej raz na pewien czas żeby zjeść wyśmienitego steka lub tatara, przypomnieć sobie smak wspomnianych cielęcych podrobów, a czasami zaszaleć i zamówić świeże ostrygi. No właśnie. Na samym początku wspomnieliśmy, że choć Ed Red zdecydowanie celuje w mięsożernych klientów, zwłaszcza miłośników steków (a mają tu naprawdę świetne sezonowane mięso), w menu znajdziemy sporo pozycji skierowanych do jaroszy, a nawet wegetarian. Są różnego rodzaju ryby (m.in. sandacz, halibut, troć), sałaty i sałatki (np. z kozim serem, albo macerowaną trocią), czy zupa grzybowa.


Ale nie oszukujmy się – do Ed Reda przychodzi się przede wszystkim na steki. Restauracja jest dumna zwłaszcza z mięsa sezonowanego przez 30 dni w łoju, choć oczywiście w ofercie są także mięsa sezonowane na sucho. Za taki rarytas trzeba naturalnie solidnie zapłacić. Ceny sezonowanego mięsa wahają się od 30 zł/100 g w przypadku T-bone’a, do 55 zł/100 g za Rib Eye’a. Warto mieć to na uwadze i przy składaniu zamówienia, poza stopniem wypieczenia (nawet nie próbujcie zamawiać steka bardziej wysmażonego niż medium, a najlepiej medium rare ;), warto ustalić z kelnerką lub kelnerem wielkość naszego steka. Do tego zamówcie domowe frytki, szpinak z patelni lub warzywa korzenne z miodem, sos demi-glace, kieliszek czerwonego wina i nic więcej do szczęścia nie będzie Wam potrzebne – daję słowo 😉 Swoją drogą wybór win jest bardzo ciekawy, a ich lista liczy aż 130 pozycji. To kolejny plus tego miejsca. O desery nie pytajcie, bo choć w menu znajdziemy m.in. mus z gorzkiej czekolady, gryczany creem brulee czy sernik kawowo-waniliowy (wszystkie po 21 zł), to nigdy nie mieliśmy już miejsca żeby ich spróbować.

BAR TARGOWY
Swoją drogą, jak wybierzecie się na obiad czy kolację do Ed Reda, wpadnijcie przy okazji na małe aperitivo lub digestivo do znajdującego się na parterze Baru Targowego. To kolejny koncept właścicieli Ed Reda, gdzie można wpaść na kieliszek lub szklaneczkę dobrego alkoholu, a jeżeli jesteście głodni, przekąsić m.in. tatara, nóżki albo śledzika. To miejsce przywołuje klimat starej Warszawy, dlatego trzymamy kciuki za jego sukces.

