W tym miejscu zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. Dowód? Chcieliśmy tutaj wyprawić nasze wesele. Niestety, choć wcale się temu nie dziwimy, nie mieli wolnych terminów. Nie żywimy jednak urazy i zawsze wracamy tutaj z radością, zwłaszcza że kuchnia jest naprawdę pyszna 😉
To, co za pierwszym razem urzekło nas najbardziej, to niesamowity klimat tego miejsca. Nowoczesność przeplata się tutaj z historią, a sztuka z jedzeniem. Sercem restauracji jest szklane, utrzymane w industrialnym stylu patio, które wkomponowane jest w tradycyjne, stare, praskie podwórko. W ciepłe miesiące część stolików wystawianych jest na dziedzińcu, w rogu którego stoi… krowa. Uspokajamy wszystkich obrońców zwierząt – to tylko rzeźba 😉 Nad wszystkim góruje pięknie odrestaurowana kamienica, w której mieści się butikowy Arthotel Stalowa 52. Wszystko razem idealnie ze sobą współgra i stanowi o niepowtarzalnym charakterze tego miejsca.



Nie bez przyczyny wspomnieliśmy również o sztuce. Organizowane są tutaj wernisaże młodych artystów, których prace można potem przez pewien czas oglądać we wnętrzach restauracji a nawet kupić. Fajny pomysł.
Swoisty miks tradycji i nowoczesności widać także na talerzach. Szef kuchni, Dariusz Tomczak, stawia na klasyczne smaki we współczesnym wydaniu. Oczywiście menu zmienia się, jak ma to miejsce w wielu dobrych restauracjach, wraz z porami roku. Dlatego podczas naszej ostatniej wizyty w Artbistro Stalowa 52 w karcie można było znaleźć kilka dań z gęsiny oraz kaczkę. Na przystawkę bierzemy jednak pasztet z dziczyzny podany z galaretką grzybową, gravlaxem, sosem musztardowym, kozim serem, aronią i sezonowymi owocami (32 zł) oraz bulion z perlicy z warzywami i kluskami (18 zł). Zanim jednak na stole pojawią się zamówione przez nas pierwsze dania, kelnerka podaje nam czekadełka (marynowana pierś z gęsi i wegetariański spring roll) oraz pieczywo z palonym masłem. Miły początek, zwłaszcza że pieczywo jest fenomenalne.



Po chwili na stole pojawiają się pierwsze dania. Połączenie pasztetu z dziczyzny z łososiem i kozim serem może w pierwszej chwili zaskakiwać, ale efekt końcowy jest bardzo pozytywny, a wszystkie elementy dania są najwyższej jakości. Z kolei bulion z perlicy smakuje jak na niedzielnym obiedzie u mamy albo babci, co jest oczywiście największym komplementem. Towarzyszące mu kluseczki są pyszne i mięciutkie.
Pora na drugie dania. Kelnerka zachęca nas do wzięcia dania spoza karty, którym była tego dnia pieczona kaczka z jabłkami. Do kaczki, a zwłaszcza pieczonej, dwa razy nie trzeba mnie nawiać. Wybieramy jeszcze grillowane halloumi z warzywami, czerwoną kapustą i pieczonymi ziemniakami (36 zł). Porcje są naprawdę spore. Pół kaczki (z pyszną, chrupiącą skórką), podane jest klasycznie z ziemniakami i pieczonymi jabłkami, dodatkowo dostajemy także pyszny sos przywołujący myślami święta (to chyba ze względu na goździki). Obydwoje jesteśmy fanami halloumi, a to w Artbistro jest zrobione idealnie: czuć charakterystyczny posmak grilllowania, a nie ma efektu gumowatości.


Po takim obżarstwie nie mamy już miejsca na deser (choć pamiętam, że jedliśmy tu niegdyś przepyszną bezę z owocami!), ale siła perswazji kelnerki jest ogromna: “Musicie spróbować czekoladowego fondant”. Jak mus, to mus. Bierzemy jedną porcję na spółkę i… trochę żałujemy tej decyzji. Trzeba było wziąć dwie porcje! Fondant (25 zł) jest pyszny, wylewająca się z niego czekolada zmieszana z kokosowymi lodami tworzy niezapomniany smak, a chrupek z pieprzem cayenne dodaje całości pikanterii. Idealne zwieńczenie pysznego posiłku.

Jest kilka miejsc w Warszawie, do których autentycznie lubimy wracać. Artbistro Stalowa 52 z pewnością należy do tego grona. A dzięki otwarciu niedawno kolejnych stacji 2 linii metra, stało się ono nam jeszcze bliższe!



